Może i nie każdy taki pirat drogowy zdaje sobie z tego sprawę, jednak prowadzenie kilkuset-kilogramowej maszyny i nie panowanie nad jej możliwościami, może doprowadzić do wielu nieszczęść. Nie jest to tylko “jakiś tam” wypadek. W takich wypadkach giną ludzie, inni zostają i… cierpią. Wypadki wpływają na ich życie, determinują ich zachowania, sprawiają, że tzw. “pozostali przy życiu” często zachowują się nie tak, jakby od niech oczekiwano. Wyścigi w mieście – to wyjątkowa głupota. Po ulicach miast chodzą ludzie. Nie każdy jest w stanie szybko uciec przed nadjeżdżającym samochodem. Rajdy można sobie urządzać w miejscach do tego przeznaczonych. Ale przecież nie dla każdego kierowcy “rajdowego” jest to atrakcyjne. Adrenalina powstaje wtedy, gdy coś jest niedozwolone. A jeśli się kogoś przy okazji zabije… jaki problem? Dwóch kierowców urządziło sobie takie wyścigi. Jechali 170 kilometrów na godzinę w terenie zabudowanym. “Wyścig” miał miejsce w obrębie ulicy Struga. Opel i audi pędziły ulicą, a ich kierowcy nie przejmowali się innymi uczestnikami drogi. Zostali złapani przez policję. Nikt nie zginął. Ale czy to dobrze? Oczywiście, że tak. Dobrze, że nikt nie zginął, jednak ci prowadzący samochody (bo przecież nie można nazwać ich kierowcami), zapłacą jedynie mandat 500 zł oraz stracą prawo jazdy na… trzy miesiące. Dostaną również 10 punktów karnych.
Zdjęcie: http://radioszczecin.pl/